V.
pomagała nam w przygotowaniach do akcji „Miasto w drodze / Interkulti” Rozmowę
przypominam sobie dopiero teraz, gdy jest już po wszystkim, a w pamięci mamy
pogodne, pełne dobrych spotkań przejście przez miasta w dniu Święta Narodowego
i poprzedzającą je niczym nie zakłócana konferencje z udziałem gości z Nigerii
i Iranu. Tydzień wcześniej przekazałam V. materiały na zaproszenia i teksty informacyjne
do stron internetowych, zawierające pytania o to, jak naprawdę żyje się w
Polsce imigrantom.
V.
(czytając wprowadzenie do konferencji "Interkulti"): Ostro!
M.: Tak?
Jesteśmy
pogrążone w robocie biurowej, jest jeszcze dużo do zrobienia. Dopiero po
dłuższym czasie odzywamy się do siebie.
M.: Czy
ty uważasz, że to może wywołać jakieś reakcje? (Zapisując dziś tę rozmowę muszę
sama sobie zadać pytanie: dlaczego mówiłam efemerycznie „jakieś reakcje”? Obie
rozumiałyśmy, o co chodzi, ale dlaczego nie nazywałam tego po imieniu?)
V.: Nie.
M.: Ale
powiedziałaś „Ostro”.
V.:
Rzeczywiście, tak powiedziałam.
Znowu
mija trochę czasu na biurowych zajęciach, aż w końcu dociera do nas, co się
właściwie stało.
M.: Ty
wiesz, że to jest autocenzura?
V.:
Dlaczego tak uważasz?
M.: Bo
my w tym tekście pytamy o bardzo proste rzeczy. Żyjemy w wolnym kraju, a jednak
skądś tu pojawia się słowo „ostro”. Coś tu jest nie tak. Jak już człowiek
zaczyna pilnować języka, to już bardzo niedobrze. To działa już prawie
podświadomie.
na zdjęciu: Okcydent - Orient. Dialogi muzyczne w antykwariacie Izy Walesiak podczas wędrówki "Miasto w drodze"
„Miasto
w drodze” składało się z dwóch części: konferencji „Interkulti” i następnego
dnia tytułowego spaceru po Olsztynie, podczas którego odbywały się w różnych
miejscach pokazy, koncerty, czytania. W działanie było zaangażowanych sporo
ludzi i instytucji. Przygotowanie „Miasta w drodze”, to przede wszystkim
rozmowy telefoniczne. Czasami, choć rzadko, na niektórych z nich pojawiał się
cień:
M.:
Bardzo zapraszam na „Miasto w drodze”, czytaliście już program?
Głos w
słuchawce: Świetny program! Ty, ale to jest w dniu święta narodowego!
M.: Tak,
wiem. Ale to był po prostu jedyny termin wolny dla wszystkich.
Głos w
słuchawce: Ale czy dobrze się nad tym zastanowiliście?
Tak,
zastanowiliśmy się. Wahaliśmy się, ale doszliśmy do wniosku, że jeśli się
godzimy na to, że jest taki dzień w roku, kiedy niebezpiecznie jest
organizowanie czegoś na ulicy, to sami przykładamy rękę do tego, że jest niebezpiecznie.
na zdjęciu: "Akcja - relaksacja" - happening uliczny Zofii Bartoszewicz podczas "Miasta w drodze"