środa, 14 listopada 2012

Autocenzura



V. pomagała nam w przygotowaniach do akcji „Miasto w drodze / Interkulti” Rozmowę przypominam sobie dopiero teraz, gdy jest już po wszystkim, a w pamięci mamy pogodne, pełne dobrych spotkań przejście przez miasta w dniu Święta Narodowego i poprzedzającą je niczym nie zakłócana konferencje z udziałem gości z Nigerii i Iranu. Tydzień wcześniej przekazałam V. materiały na zaproszenia i teksty informacyjne do stron internetowych, zawierające pytania o to, jak naprawdę żyje się w Polsce imigrantom.

V. (czytając wprowadzenie do konferencji "Interkulti"): Ostro!
M.: Tak?
Jesteśmy pogrążone w robocie biurowej, jest jeszcze dużo do zrobienia. Dopiero po dłuższym czasie odzywamy się do siebie.
M.: Czy ty uważasz, że to może wywołać jakieś reakcje? (Zapisując dziś tę rozmowę muszę sama sobie zadać pytanie: dlaczego mówiłam efemerycznie „jakieś reakcje”? Obie rozumiałyśmy, o co chodzi, ale dlaczego nie nazywałam tego po imieniu?)
V.: Nie.
M.: Ale powiedziałaś „Ostro”.
V.: Rzeczywiście, tak powiedziałam.
Znowu mija trochę czasu na biurowych zajęciach, aż w końcu dociera do nas, co się właściwie stało.
M.: Ty wiesz, że to jest autocenzura?
V.: Dlaczego tak uważasz?
M.: Bo my w tym tekście pytamy o bardzo proste rzeczy. Żyjemy w wolnym kraju, a jednak skądś tu pojawia się słowo „ostro”. Coś tu jest nie tak. Jak już człowiek zaczyna pilnować języka, to już bardzo niedobrze. To działa już prawie podświadomie.

na zdjęciu: Okcydent - Orient. Dialogi muzyczne w antykwariacie Izy Walesiak podczas wędrówki "Miasto w drodze"


„Miasto w drodze” składało się z dwóch części: konferencji „Interkulti” i następnego dnia tytułowego spaceru po Olsztynie, podczas którego odbywały się w różnych miejscach pokazy, koncerty, czytania. W działanie było zaangażowanych sporo ludzi i instytucji. Przygotowanie „Miasta w drodze”, to przede wszystkim rozmowy telefoniczne. Czasami, choć rzadko, na niektórych z nich pojawiał się cień:

M.: Bardzo zapraszam na „Miasto w drodze”, czytaliście już program?
Głos w słuchawce: Świetny program! Ty, ale to jest w dniu święta narodowego!
M.: Tak, wiem. Ale to był po prostu jedyny termin wolny dla wszystkich.
Głos w słuchawce: Ale czy dobrze się nad tym zastanowiliście?


Tak, zastanowiliśmy się. Wahaliśmy się, ale doszliśmy do wniosku, że jeśli się godzimy na to, że jest taki dzień w roku, kiedy niebezpiecznie jest organizowanie czegoś na ulicy, to sami przykładamy rękę do tego, że jest niebezpiecznie. 

 na zdjęciu: "Akcja - relaksacja" - happening uliczny Zofii Bartoszewicz podczas "Miasta w drodze"
teatrwegajty.art.pl. Obsługiwane przez usługę Blogger.