Zdjęcie 1: Obumarły las
po ataku kornika drukarza (źródło: wikipedia.de)
Zdjęcie 2: Plantacja
świerków z perspektywy lotu ptaka (źródło: alechoinki.pl)
W centrum mojego
wykładu stoi pytanie, co to jest „las”. Bo jak tylko zajmujemy się Puszczą
Białowieską, szybko dojdziemy do wniosku, że ekolodzy mówią o czymś zupełnie
innym niż leśnicy, a oni z kolei o czymś innym niż politycy. Ja będę się
skupiać na ekologów i leśników. Oba te zdjęcia co prawda nie odpowiadają temu,
co mamy na myśli, jeśli wyobrażamy sobie zdrowy las. A jednak przedstawiają
chociaż przesadzone przykłady tego, co mają te dwa nieprzyjacielskie obozy
ekologów i leśników za las.
Dlaczego jednak
pojawiają się w tytule wykładu i Puszcza Białowieska i Las Bawarski? Ponieważ w
obu miejscach stało się mniej więcej to samo, tylko że w Puszczy staje się
dziś, a w Lesie Bawarskim już stało się trzydzieści lat temu. Żeby zrozumieć,
co się dzieje w Puszczy Białowieskiej, w moich oczach warto zyskać na
doświadczeniami zebranymi wówczas w Bawarii. Do tej pory mamy już pewny
dystans, spór się już skończył, a co ciekawe, to obserwowanie, że to właśnie
ten sam spór co teraz w Polsce w sprawie Puszczy. W przypadku Lasu Bawarskiego
można powiedzieć, że spór już został rozwiązany. Żeby już zdradzić puentę: W
Bawarii wygrali ekolodzy.
Ale najpierw do
Puszczy: O Puszczy Białowieskiej wiecie prawdopodobnie więcej ode mnie, w Niemczech
prawie nic nie słychać o tej sprawie. Dlatego następują same fakty: Około
połowa terenu Puszczy jest pod ochroną jako park narodowy. Druga połowa jest
traktowana jako las państwowy. Tu rządzą leśnicy. I w Parku Narodowym i w Lesie
Państwowym dominuje świerk, który się tu wziął kilkaset lat temu z lasów
środkoworosyjskich. Rozpowszechnienie świerka zostało jeszcze wzmocnione przez
działanie człowieka, który posadził plantacje świerków samych. Dziś nie ma w
Puszczy już jednego kilometra kwadratowego bez występowania świerków. Od paru
lat świerki zostają zaatakowane przez kornika drukarza. Leśnicy mówią, że już
od kilkuset lat nie było aż wysokiej gradacji kornika co dziś, czym dotknięty jest
i park narodowy. Kwestia powstaje: co zrobić? Czy chcemy, by Puszcza niedługo
wyglądała jakby Las Bawarski na pierwszym zdjęciu? Bowiem kornik drukarz to
bardzo niszczycielski owad. Atakuje on najpierw najsłabsze drzewa, a do tego wynalazł
własną strategię: Pierwszych agresorów drzewo potrafi jeszcze odeprzeć z pomocą
żywicy. Zapach właśnie tej żywicy jednak wabi następne korniki. W ciągu
miesiąca kornik zjadł drzewo, a w krótkim czasie obumrze ono. Populacja kornika
z tego jednego drzewa starczy, by zaatakować następne trzydzieści drzew. Zaś kornik
tym razem występuje w takiej ilości, że nie tylko atakuje słabe i stare drzewa
i nawet nie tylko świerki, lecz także sosny i modrzewie. Widać więc, że mamy do
czynienia z potężnym wrogiem. Lecz z jakiej perspektywy kornik w ogóle jest
wrogiem?
Dla leśników kornik
zdecydowanie jest wrogiem. On atakuje drzewostan na danej powierzchni leśnej,
która poza ekologiczną także ma ekonomiczną wartość. Zamiast pozwolić kornikowi
na zniszczenie drzewostanu, trzeba więc wyciąć chore drzewa, żeby ochronić
jeszcze zdrową resztę Puszczy. I tak kornik zniszczy las, a w ten sposób
przynajmniej człowiek może jeszcze korzystać z drewna, bowiem: Podobno w
okolicy Puszczy panuje brak drewna opałowego, i dlatego węgiel jest importowany
z Białorusi. Lepiej więc spalić własne drewno, co i tak zniszczyłby kornik, niż
białoruski węgiel. Część martwych drzew ma pozostać na gruncie, reszta jako
surowiec ma ulec używaniu przez człowieka. Leśnicy podkreślają ten argument: Po
co zmarnować drewno takiej ilości, że można by z niego zbudować mur od Puszczy
do Brukseli? Argument leśników związuje dwie zalety: Po pierwsze dzięki wycince
obronimy las przed kornikiem. Po drugie drewno o wartości kilkunastu milionów
złotych może się jeszcze przydać do ludzkich i zatem gospodarczych celów,
zamiast po prostu zgnić na gruncie leśnym. Poza tym ingerencja przez człowieka
według strony internetowej Lasów Państwowych ma dotyczyć tylko trzech procentów
całej Puszczy, więc zakres naruszenia ma być bardzo ograniczony. Wycinka
umożliwi leśnikom poza tym przeprowadzanie odnowień lasu, i sztucznych i
naturalnych, tak żeby za kilkadziesiąt lat po ataku kornika nie było już znaku.
Dla ekologów cała
sytuacja wygląda zupełnie inaczej: Według ich zrozumienia kornik drukarz należy
do ekosystemu lasu. Kornik odmładza las i cofa popełniony przez ludzi błąd posadzenia
monokultur świerków. Poza tym wycinka w dzisiejszych czasach jest
przeprowadzona z pomocą wielkich maszyn, dla których transportu samego
potrzebna będzie własna infrastruktura, włącznie z szerokimi przesiekami przez
las, co szkodzi wszystkim istotom leśnym i pozostanie rozjechany grunt leśny.
Dla ekologów atak kornika jest bezpośrednim skutkiem dwóch powodowanych przez
człowieka fenomenów: po pierwsze posadzenia monokultur, zwłaszcza świerków, bo
świerk szybko rośnie i dlatego ma wysoką ekonomiczną wartość; po drugie
ocieplania klimatu, bo kornik potrzebuje gorącego i suchego klimatu, żeby wydać
kilka pokoleń w jednym roku. Czyli z kornikiem mamy do czynienia z efektem
szkodliwego działania człowieka, a zatem człowiek powinien by zostawić las po
prostu w spokoju, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka zniszczenia kornika sprawiają
wrażenie, jakby groziły lasowi jako samemu. Trzeba jednak wiedzieć, że kornik w
Puszczy już od dziewięciu tysięcy lat czasami wzmożono występował, także wówczas,
kiedy człowiek jeszcze nie gospodarował lasu. Z tego wynika, że las sam już
zawsze radził sobie i będzie sobie ciągle radził. W parku narodowym co prawda
widać większą gradację kornika niż w lasach na terenie Lasów Państwowych
dookoła, ale o wiele wyższa była też śmiertelność kornika w parku. To może być
znak tego, że sztuczny, gospodarowany przez człowieka las co prawda jest zdany
na opiekę leśników, naturalny las natomiast umie sobie poradzić sam.
Ciekawe, że obie
strony, leśnicy jak i ekolodzy, obwiniają polityków o chybienia w sprawie
Puszczy. W Puszczy obowiązuje zakaz, tak zwane moratorium, na cięcie stuletnich
i starszych drzew. Dla ekologów wprowadzenie tego moratorium jest największym
sukcesem w obroni Puszczy od wielu lat, i w ich oczach cała Puszcza miałaby być
oznaczona jako park narodowy. Dla leśników właśnie to moratorium uniemożliwia
obecnie ratunek Puszczy, bo trzeba po każdym drzewie uprosić ministerstwo w
Warszawie o zezwolenie cięcia. To trwa tak długo, że tymczasem kornik może się swobodnie rozprzestrzeniać. Więc właśnie to
moratorium, co dla ekologów oznacza ratunek lasu, mają leśnicy za największe
zagrożenie tego samego lasu.
Las to nie po prostu
las. Przede wszystkim całkowicie niewiadomo, kiedy mówimy o lesie z ludzkiej
perspektywy i kiedy z perspektywy lasu samego, nie mówiąc już o kwestii, czy ta
ostatnia perspektywa w ogóle da się osiągnąć. Jak leśnicy i ekolodzy dążą do
pewnego celu, który zależy od ich definicji zdrowego lasu. Jednak da się
twierdzić, że ekolodzy bardziej niż leśnicy mówią w imieniu lasu samego. Leśnictwo
obejmuje nie tylko ochronę, lecz także użytkowanie lasu przez człowieka. Las więc
ulega ludzkim interesom, według których leśnik na przykład reguluje liczebność
zwierzyny. Dla leśników więc liczy się jedyne drzewo, którego wartość oblicza
się na podstawie gospodarczego używania, czyli pytania: O ile nadaje się to i
tamto drzewo do używania? Cały las jest traktowany nie jakby żywy system, lecz
raczej jakby gromadzenie ekonomicznych jednostek. Z perspektywy leśnictwa więc wycinka
konsekwentnie służy do jednego określonego celu: Chodzi o uratowanie nie lasu,
lecz wartości jedynych drzew na rynku. Żeby to wyjaśnić: Leśnik oczywiście nie
świadomie zamierza szkodzić lasowi. Nadmierne wykorzystanie lasu też miałoby szkodliwe
skutki, i także leśnikowi leży otrzymanie zdrowego lasu na sercu. Jednak jego perspektywa
jest ograniczona przez myślenie w kategoriach korzystania i regulowania, bo
właśnie to jego zawód. A właśnie od tego znacznie różni się perspektywa
ekologów: Bowiem dla nich nie jedyne drzewo się liczy, lecz ekosystem lasu jako
całość. Oznacza to, że, jak kornik się pojawia, coś z lasem już nie było tak, a
długofalowo kornik usuwa to niedociągnięcie i pozwala lasowi na własne
odnowienie. Potem, kiedy różnorodność zastąpiła monokulturę świerków, odzyskamy
za to zdrowy, odnowiony, różnorodny las. Spojrzenie na las ekologów więc nie
jest skierowane przez interesy gospodarcze. Dlatego człowiek powinien się w
ogóle wycofać z leśnego ekosystemu, aby ten system mógł się samego regulować.
Podczas gdy leśnicy zamierzają obronić las czy raczej drewno przed kornikiem,
ekolodzy starają się obronić las przed obronią drewna przed kornikiem przez
leśnictwo. Dla jednych zdrowy las to pewny stan, z którego można zyskiwać. Dla
drugich zdrowy las to proces, do którego należą też momenty samooczyszczania
systemu; las jest zdrowy, póki proces, którym jest las, funkcjonuje sam z
siebie. Czy las jest procesem czy stanem? Zależy to od obozu, w którym się
znajduje tak pytający. Jednak wydaje mi się, że perspektywa na las jako proces
bardziej opowiada temu, czym las jest pozbawionym ludzkich interesów
wykorzystania. Myślenie w kategoriach stałych gatunków i jednostek jak i ich
podziału od siebie służy do regulowania i opanowywania przyrody. Myślenie w
kategoriach procesu podkreśla współzależność wszystkich gatunków od siebie jak
i ich wzajemne oddziaływanie.
Jasne, że te dwa
perspektywy i definicje nie dają się ze sobą pogodzić. Chciałbym jednak skierować
uwagę na to, co wynika z obchodzenia się z lasem w postaci obrony procesu. Bo w
Bawarii da się znaleźć już dawno miniony przykład tego samego procesu, który
się właśnie w Puszczy dzieje. W Lesie Bawarskim już w dziewiętnastym wieku
wytępiono wszystkie gatunki większych ssaków: Już nie było żadnych wilków,
niedźwiedzi, rysi ani łosi. W dwudziestym wieku nastąpiło posadzenie monokultur
świerków. Kiedy w latach osiemdziesiątych podnosiła się wielka burza, przewróciła
się wysoka liczba świerków, na które rzuciły się natychmiast korniki; już
martwe drzewo oczywiście nie potrafi się obronić. Stamtąd rozprzestrzenił się
kornik przez cały las. W tej sytuacji obozy były dokładnie te same co obecnie w
Polsce. Jedni chcieli wyciąć części lasu, drugi pozwolić kornikowi na działanie
właśnie pod tym argumentem, żeby kornik należał do ekosystemu i jego
występowanie realizowało pewny cel wewnątrz tego systemu. Faktycznie można
twierdzić, że monokulturowy las nie potrafił się przeciwstawić burzy. Na razie
wszystko wskazało na katastrofę. Zamiast lasu widać już tylko pustynię pełną
martwych drzew. Lecz w krótkim czasie odrosły młode drzewa, a nie wyłącznie
świerki, lecz także buki, brzozy lub jesiony, szeroka różnorodność powstała w
ciągu tylko paru lat. Wiele ludzi obawiało się spadku turystyki - kto przecież
interesuje się martwym lasem? Jednak okazało się, że nawet więcej ludzi niż
przedtem przyjeżdżało. Nigdzie w Niemczech nie można było się cieszyć taką
pierwotną przyrodą, która jednak dopiero powoli się rozwijała. Dzisiaj drzewa w
Lesie Bawarskim już osiągnęły wysokość dwudziestu metrów, i nawet wilk, ryś i
łoś powróciły. Tylko niedźwiedzi ciągle brakuje. Na marginesie mówiąc: Jak
jeden niedźwiedź (który miał na imię Bruno) jednak się pojawił i rozszarpał
parę owiec, został natychmiast zastrzelony. Tak czy siak można się dowiedzieć
po przykładzie Lasu Bawarskiego, że bynajmniej kornik drukarz nie pozostawia po
prostu martwego krajobrazu pozbawionego wszelkiego życia. Las i tak będzie
istnieć, i w Puszczy. Kwestia ma więc raczej społeczno-polityczny charakter:
Jaki las my sobie życzymy? Wolimy las, który służy tylko naszym wymaganiom, niż
las, który służy sobie samemu? Po Lesie Bawarskim widać, że nikt nie musi z
niczego zrezygnować, jak pozwolimy co najmniej części lasu na własny rytm i
rozwój. I nawet można się nauczyć, że i ten las ma gospodarczą wartość, może
nawet więcej niż sama plantacja.
Wspominać trzeba jednak
jeszcze jeden punkt: Decyzja o oznaczenie całego Lasu Bawarskiego jako park narodowy
została przyjęta wbrew woli mieszkańców, którzy większościowo przyznali się do
niechęci do życia w sąsiedztwie pozornie martwego lasu. Jasne, że póki co
obumarły las nie jest pięknym widokiem. Może sprawa już inaczej wygląda
wiedząc, że ten obumarły las w ogóle nie jest martwy, póki w pniach żyje więcej
rożnych owadów niż w zwykłych
plantacjach świerków ogólnie. W Bawarii konserwatywny gabinet ministra Edmunda
Stoibera nawet mieszkańców nie zapytał. Pod względem zasady demokracji można być
co prawda zadowolonym z decyzji samej, lecz nie jej powstania. Pozostaje mieć
nadzieję, że w Polsce to się lepiej uda niż w Bawarii. Ten sam podział, który
da się znaleźć pomiędzy ekologami i leśnikami, da się znaleźć i w polityce i w
społeczeństwie samym. Tym ważniejsze dotarcie do kompromisu, na który oba obozy
mogą się zgodzić. I jeszcze ważniejsze nawet by informować ludzi poprawnie o
skutkach i warunkach ludzkiego działania w lesie. Najpierw trzeba chyba
stworzyć świadomość na to, że martwy las nie jest martwym i że za kilkanaście
lat już można będzie się cieszyć tym piękniejszym lasem, jeżeli tylko zostawimy
las tu i teraz w spokoju. Może nasze wyobrażenie lasu jako zawsze zdrowa,
zielona, pierwotna i niezmienna wieczność okaże się niebezpieczeństwem. Trzeba
może zaakceptować i nauczyć się, że właśnie to co widać na pierwszym zdjęciu
jest jednym z kształtów lasu. zdrowego, żywego