24.05. Z
przedwczorajszego spotkania jubileuszowego Borussii można było łatwo
wywnioskować, że celem pism regionalnych jest istnienie i że celem Polski jest
Polska.
A gdyby tak włączyć
do obrazu całości wszystkie wątki tej rozmowy – tego przede wszystkim, że
żyjemy w znacznie szerszym kontekście i że znaczenie działań poczynionych w
regionach ujawnia się na tle europejskim. Może tędy droga wyjścia z klinczu?
Klincz
wieloraki: Niemożność wyjścia w dyskursie publicznym poza zakres języka
przeciwnika, czyli – jak to nazwał Robert Traba – uprawiania ping pongu. (Znakomitą
tego ilustracją było podchwycenie przez salę okrzyków łysych, usiłujących
zagłuszyć Naczelnego Gazety Wyborczej.) I przedstawiona przez Adama Michnika niemożność
wyjścia poza sprawy pilne, które wypierają w polityce i w mediach sprawy ważne.
A działanie?
Jakoś dziwnie pominięto wypowiedź Piotra Mitznera o potrzebie współpracy,
sieciowania inicjatyw. Bo ona dotyczyła działania właśnie. Już bardziej
zauważony był górujący nad wszystkim obraz rosnących w sile inicjatyw regionalnych
przedstawiony przez Krzysztofa Czyżewskiego. Przecież ten obraz opiera się na dostrzeżeniu
całej konfiguracji działań łączących -
tak jak jego ośrodek w Sejnach - sztukę, edukację, literaturę.
Podejrzewam,
że pytanie „co chcemy robić” w większym stopniu wciągnęłaby widzów do konstruktywnego
udziału w rozmowie. A na tym tle też łatwiej byłoby przemienić początkowy apel o
wyjście z ping-pongu językowego na zaproszenie do uczynienia z języka narzędzia
do działania. Rebelia prowincji? Myśleć globalnie i działać lokalnie.
Erdmute Sobaszek
Mute - jak już Ci opowiadałem kiedyś niedawno - takie spotkanie pod tytułem ; "co chcemy robić" już było..zeszłego lata w Kętrzynie.Niestety Wy wówczas nie mogliście tam być -ale wiele osób ze spotkania przedwczorajszego było i w Kętrzynie w zeszłym roku... aczkolwiek też nieco za mało było obecnych i to jest jak stwierdzam coraz bardziej z czasem ,zasadniczy problem wyjsciowy... gdzie i w jaki sposób zebrać - "zjednoczyć" choć na chwile choćby w miarę reprezentatywną część środowiska...Wówczas niestety jednak- oprócz wzajemnych żalów - indywidualnych deklaracji na tematy różne(między innymi "auto da fe" Kijowskiego tłumaczącego wszystkim dlaczego kandyduje z ramiona SLD i zachęca do tego innych) - nic zbytnio konstruktywnego się nie pojawiło..nie było żadnej propozycji co do jakiegoś konkretnego działania.
OdpowiedzUsuńJa złożyłem wówczas swój projekt festiwalu "Ars Pro Eco Logia" na ręce Traby- Kazika Brakonieckiego który mnie zachęcał do zabrania głosu,i Beaty Sajmołowicz która obiecywała że roześle to wszystkim obecnym na spotkaniu.Reakcje były śladowe..kwasi zerowe.
Alicja Kulik jako jedyna się tym zainteresowała - z czego wyszedł wywiad ze mną do radia Olsztyn którego nie zdecydowałem się "puścić" ponieważ biorąc pod uwagę brak zainteresowania od strony ludzi do których ten tekst była adresowany ,nie chciałem wyjść na "głupka-wizjonera" który wyskakuje jak diabeł z pudełka z jakąś "abstrakcyjną wizją" na tle kompletnie letargicznego i nie interesującego się tym "środowiska" nteligencko-artystycznego...
Tak więc nie wiem... może o tym "co chcielibyśmy zrobić" należy rozmawiać w znacznię węższym gronie - ludzi którzy przynajmniej więdzą i zgadzają się ze sobą iż naprawde "chcą coś zrobić" - i są realnie zainteresowani szukaniem jakiejś "platformy" i jakiejś formuły wspólnego działania ?
No bo przecież nie można uszczęśliwiać nikogo na siłę...
Oczywiście każdy powinien "robić swoje".
I naogół robi.
ALe ja osobiście sądzę i rozpowiadam na prawo i lewo ile mogę , iż jakaś forma "sieciowania" - łączenia - wspólngo działania.. jakaś "platforma" ..itd była by potrzebna.
Bo tak to czuję - tak mi się wydaje...
Ale takie "coś" można tworzyć tylko w gronie ludzi którzy rzeczywiście czują taką potrzebe..
Pytanie jak ich "wyłapać" ? W jaki sposób ich zebrać - stworzyć ten "punkt wyjścia" do rozmowy , wspólnego myślenia a dalej ewentualnie konkretnego planowania ?